syzyfoptymista syzyfoptymista
5744
BLOG

Klimakterium Krystyny Jandy

syzyfoptymista syzyfoptymista Kultura Obserwuj notkę 314

Pewnie wszyscy domyślają się, co skłoniło mnie do napisania o znanej polskiej aktorce, Krystynie Jandzie. I pewnie wszyscy słusznie się domyślają, że nie chodzi mi o jej kunszt aktorski, bo tego nigdy nie ceniłam i tak naprawdę nie dostrzegałam u tej gwiazdy polskich scen, która sama siebie nazywa artystką, zresztą jak wielu innych rzemieślników aktorskich, których aspiracje znacznie przewyższają ich talent i możliwości twórcze. Tak się składa, że aktorstwo Krystyny Jandy jakoś nigdy specjalnie nie przypadło mi do gustu. Może początek jej kariery, gdy zabłysła rolą w „Człowieku z marmuru” Wajdy, napawał nadzieją, ale wg mnie na nadziejach się skończyło.

Janda okazała się aktorką o przeciętnym talencie i jednej, przewidywalnej formie ekspresji, której nie potraktowałabym jako daru niebios. Co prawda nie jestem krytykiem teatralnym, ani żadnym innym, ale mam prawo do własnych ocen, co niniejszym czynię. W moim odbiorze kreacji aktorskich tej gwiazdy naszych scen, wszystkie postaci, które gra, mają coś z Jandy. Zwykle są to postaci odznaczające się nadpobudliwością psychoruchową, manifestującą się nadmierną gestykulacją, charakterystycznym  potrząsaniem głową, o równie charakterystycznym tembrze głosu. W sumie całość raczej histeryczna, jak sama Janda – prywatna Janda. Zatem wg mojej oceny, Janda całe życie gra Jandę. Jedyną rolę swego życia. Ot, taka charakterystyczna aktorka,  u której prawdopodobnie w dzieciństwie nie potrafiono zdiagnozować pospolitego dziś ADHD, no ale może właśnie dzięki temu zaistniała na naszych scenach jako „wielka artystka”, która zapewne ma swoich fanów, jak każdy, bo o gustach się nie dyskutuje.

Ale ad rem. Pora wrócić do powodu, który zainspirował mnie do poświęcenia uwagi pani Jandzie. Otóż, nasza gwiazda udzieliła ostatnio wywiadu „opiniotwórczemu”, lisiemu, „Newsweekowi”, w którym w bezpardonowy sposób „przejechała” się po pani poseł Pawłowicz. Janda, równolatka pani poseł, stwierdziła, że zna przyczynę kontrowersyjnego zachowani posłanki. Jej zdaniem pani Pawłowicz przechodzi menopauzę.

– Jestem z Ursusa. Pani Pawłowicz też, obie mamy na imię Krystyna. (...) Nie ośmieliłabym się jednak tak zachowywać. Przypuszczam, że ta kobieta ma klimakterium w ostrym stadium. I ja to znam: uderzenia gorąca, nieopanowane ruchy. Tylko ja na to biorę plastry. Jeżeli na Polskę ma wpływać klimakterium Krystyny Pawłowicz, to ja przepraszam. (...) Ja zwyczajnie zaczynam się bać – wyznała Krystyna Janda w „Newsweeku”.

Myślę, że nikomu nie trzeba tłumaczyć co to takiego menopauza i klimakterium, bo tak to w życiu każdego człowieka jest, że dość szybko jedni są przed, inni (mężczyźni też) w trakcie, a jeszcze inni już po tym etapie życia. Średnio jednak ma to miejsce pomiędzy 46-57 rokiem życia u kobiet, z pewnymi odchyleniami oczywiście. I jest to faktycznie nie najciekawszy okres w życiu człowieka, szczególnie kobiety, ale na pewno do przeżycia, niekoniecznie do zwariowania, co stara się jakby wmówić wszystkim nasza wielka artystka.

Tu trzeba zauważyć, że obie panie, zarówno Pawłowicz, jak i Janda, które są rówieśnicami, mają po 63 lata, czyli są w wieku, w którym w zasadzie jest się już po burzy hormonów, czyli po ostrej, jak to Janda stwierdziła, fazie tego etapu w życiu. No, ale skoro nasza gwiazda bierze „na to” plastry, pewnie uważa to za konieczne, co mnie akurat wydaje się zbędnym i to z dwóch powodów. Po pierwsze, HTZ, czyli te tam plastry, które stosuje pani Janda wcale nie są panaceum na te dolegliwości, ponieważ dają wiele skutków ubocznych i chyba stosowanie ich w wieku 63 lat mija się całkowicie z celem, a po drugie, Janda powinna wziąć pod uwagę, że to, co kładzie na karb objawów przekwitania, miała od zawsze, od wczesnej młodości, a pewnie i od dzieciństwa, zatem niepotrzebnie kobieta zatruwa swój organizm. A, że zatruła go skutecznie, to widać po tym, co mówi, bo chyba nie bardzo wie co mówi, szczególnie o innej kobiecie.

Uważam, że obie panie urodziły się z pewnym temperamentem, dość nieposkromionym, który niewiele ma wspólnego z jakimiś menopauzami, ale jak widać, Janda szuka chyba usprawiedliwienia w postaci klimakterium, dla swojego chamskiego, nieodpowiedzialnego ataku na panią poseł Pawłowicz.

O reszcie wywiadu zamilczę, kto chce, znajdzie i przeczyta. Uważam, że reagować trzeba z dużą dozą pobłażliwości, wszak kobieta jest w ostrym stadium…. Tak twierdzi. Nie pozostaje nic innego, jak uwierzyć.

 

Syzyfoptymista

http://www.fakt.pl/plotki/krystyna-janda-o-zachowaniu-pawlowicz-to-przez-klimakterium,artykuly,606307.html

 

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura