syzyfoptymista syzyfoptymista
455
BLOG

A co was obchodzi kto wygra?

syzyfoptymista syzyfoptymista Rozmaitości Obserwuj notkę 91

 

Mamy czerwiec, tak naprawdę środek lata, tymczasem naszą uwagę przykuwają dwie sprawy – w polskiej polityce – afera podsłuchowa, w sporcie – mistrzostwa świata w piłce nożnej.

O ile zainteresowanie pierwszą sprawą jest dla mnie naturalne i zrozumiałe, o tyle zainteresowanie piłką światową bez naszego udziału – nie do końca.

Zacznę od tego, że znam się na sporcie. Na pewno moja wiedza nie jest ekspercka, ale wystarczająca, żeby wiedzieć, co się dzieje na boisku, bieżni, torze wyścigowym, korcie czy ringu. Mogę śmiało powiedzieć, że sport mam w genach po swoim ojcu. Mój ojciec był zapalonym kibicem, a ja byłam jedynaczką. Myślę, że to wyjaśnia wszystko, a przynajmniej wiele. Tak więc, od dzieciństwa nie były mi obce faule, rożne, karne, spalone, itp. Wiedza "tajemna" dotycząca innych dyscyplin sportu, też nie jest mi obca.

Doskonale pamiętam emocje, które nam towarzyszyły, gdy wspólnie z moim ojcem oglądaliśmy mecze oraz relacje z innych imprez sportowych. Kibicowaliśmy swoim, to oczywiste. Szczęśliwie – był taki okres – mieliśmy komu. Krótko, bo krótko, ale jednak. Pamiętam niezapomniane przeżycia, gdy drużyna Kazimierza Górskiego zdobywała medale w Niemczech na Olimpiadzie oraz na Mistrzostwach Świata. Potem jeszcze przez kilka lat mieliśmy komu kibicować, chociaż udział naszej drużyny narodowej w kolejnych mistrzostwach był coraz krótszy. Aż nadszedł czas, gdy nasza drużyna zeszła „na psy”. Przegrywała mecze, przegrywała kolejne eliminacje, albo szybko odpadała z udziału w mistrzostwach. I tak narastało zniechęcenie, piłka nożna przestała przyciągać, bo tak się składa, że nie lubię przegrywać i nie lubię oglądać porażek.

I tu dochodzę do sedna. Jest oczywistym, że istotą sportu jest rywalizacja, a tak naprawdę liczy się tylko zwycięstwo. Każde zawody sportowe są swego rodzaju widowiskiem, które musi mieć widownię i to zaangażowaną, w moim odczuciu – kibicującą swoim – w tym widzę sens.

Kibicować „zawodowym” przegrywającym nie potrafię, chociaż w tych mistrzostwach nie mają nawet szans przegrać, bo przegrali wcześniej, a w kibicowaniu obcym, sensu nie widzę, nie rozumiem jaki rodzaj emocji temu towarzyszy.

Udział w imprezie sportowej dostarcza niezbędnej adrenaliny zarówno zawodnikom, jak i kibicom, którzy dopingują swoich. Dla mnie jest zupełnie obojętne, kto wygra mecz, jeżeli nie grają Polacy. Powie ktoś, że ogląda mecz dla wrażeń sportowych. Zgoda, ale gdzie tu emocje, które powinny temu towarzyszyć, gdzie adrenalina, która jest nieodłączna podczas oglądania imprez sportowych?

Tym dziwniejsza dla mnie jest postawa mojego znajomego, którego irytowała moja radość z sukcesów Polaków na ostatniej Olimpiadzie zimowej w Soczi, a sam pasjonuje się teraz mundialem, na którym nie występują nasi. Dla mnie to niepojęte.

Dlatego pytam jeszcze raz, co was obchodzi kto wygra, skoro nie macie kogo dopingować, bo mnie, nie obchodzi to wcale? Kim w związku z tym jestem, głupią babą, nacjonalistką, no kim?

 

Large Visitor Globe

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości